sobota, 30 maja 2015

Dzień Dziecka.

W rynku odbył się festyn z okazji Dnia Dziecka, który przypada w poniedziałek. Nie zgadzam się ze złośliwościami Mojej Gazety w sprawie przeniesienia święta na sobotę. To dobry termin. Pytanie tylko, czy rynek, to dobre miejsce na organizację takiej imprezy? Moim zdaniem nie. Fajnie, że byli quadowcy, ale ich przejazdy wokół rynku, mimo zachowywania ostrożności mogły się zakończyć w każdej chwili nieszczęściem. Po prostu na rynku było... ciasno, głośno i niekomfortowo. Dlatego uważam, że o wiele lepszą lokalizacją dla takiej imprezy byłaby bażanciarnia, czyli pl. Konstytucji 3 maja.





Wkurzające jest to, że przy atrakcjach dla dzieci znowu siedzieli znudzeni i zblazowani ludzie, którzy kompletnie nie rozumieli dziecięcego entuzjazmu i emocji.




 Pani Burmistrz doglądała imprezy. To się chwali. Jej poprzednik, albo znikał po otwarciu, lub w ogóle się nie pojawiał.



Odkurzono słynną maszynę do waty cukrowej. Po smakołyk była największa kolejka.


ŻDK jak zwykle pełen profesjonalizm, ale..


trafiał się, ciekawy, ale mocno niedziecięcy repertuar. Że to dla rodziców a nie dzieci? W tym harmidrze, w kolejkowym szale, rodzice musieli być przy swoich pociechach a nie słuchać koncertu. 


Fajny pomysł - gry na świeżym powietrzu, ale powinno być jeszcze więcej.


Naprawdę był duży, męczący tłok, więc nie zabawiliśmy długo, a szkoda...

A na koniec zaskakująca reklama wódki. Stand z pełnowymiarową sylwetką modela. Inicjatywa własna miłośnika Bolsika, czy poniosło agencję reklamową? Chyba to pierwsze.

środa, 27 maja 2015

Budowniczowie nowej tradycji.

Kiedyś w naszym mieście stawiano pomniki i upamiętniano ludzi, którzy: 1) stąd pochodzili i odegrali ważną rolę w lokalnej społeczności; 2) postaciom ważnym dla tożsamości narodowej i państwowej (rzadziej). Jeśli czyniono wyjątki, to zawsze w nawiązaniu do tradycji regionalnej. Oto głaz na jednym z licznych wzgórz Zielonego Lasu: widoczny napis: Vollmers Hohe. O kogo chodzi? Mianowicie o Adolpha Friedicha Vollmera z Hamburga, słynnego malarza krajobrazu z XIX w. No, ale jaki ma to związek z naszą małą ojczyzną? Otóż jest, mianowicie należał on do tej samej generacji hamburskich malarzy realistów i studiował razem z Christianem Morgensternem, który był ojcem pisarza - Christiana Otto Josefa Wolfganga Morgensterna. Ów uczył się w żarskim gimnazjum, a po wyjeździe z miasta utrzymywał kontakt z lokalną społecznością z czego mieszkańcy Sorau byli bardzo dumni, bo też Christian Morgenstern (młodszy) był i jest niezwykle popularny w Niemczech.



Po raz kolejny do naszego miasta zawitał wyścig Bałtyk - Karkonosze Tour.



Tym razem wyścig nie finiszował, ani nie startował w naszym mieście.


Zrobiono tylko lotną premię.

 Kawalkada pojazdów towarzyszących.


A oto jak dziś w Żarach tworzy się miejsca pamięci. Ciekawie skomentował to na forum gazeta.pl internauta lizun9:

Żarskie kręgi patriotyczne w odpowiedzi na ukraińską modę na nacjonalizm, wydziergały kolejne miejsce pamięci. Jako, że nie jest przyjęte fundowanie tablic przeciwko czemuś - w tym wypadku przeciwko dzikusom, którzy za pomocą wideł i siekier uprawiali inżynierię społeczną - upamiętniono wszystkich tych, którzy na Ukrainie zachowali się normalnie (...) Litościwym milczeniem pominę politykę II RP wobec mniejszości, która była zarzewiem konfliktów na Kresach.
W związku z tym, że na trawniku parafii Józefa Oblubieńca brakuje już widać miejsca na te patriotyczne krasnale, tablicę zamontowano na zabytkowym murze miejskim. I tak miejsce płaskorzeźby, którą ktoś kiedyś uznał za przejaw niemieckiego militaryzmu, zajęło świadectwo polskiej narodowej schizofrenii.
Choć jesteśmy w zjednoczonej Europie, która wyrosła na poszanowaniu treści uniwersalnych, wolnych od nacjonalistycznych podtekstów, na gruncie lokalnym nadal wolimy uprawiać pamięć wybiórczą.

i dalej:

Swoją drogą ciekaw jestem, czy poznamy kiedyś nazwisko tego, który wydaje zgodę na te miejskie dekoracje wątpliwej urody. Mamy w ostatnim czasie tablic i pomniczków od groma, głazów pamięci, legend, murali, kotków, ptaszków, jeleni. I ta orgia upamiętniania stoi w rażącej sprzeczności z nierozwiązywalnymi problemami żarskich zabytków i obiektów, które zabytkami można by uczynić, gdyby nie ich postępująca dewastacja, która odbywa się z błogosławieństwem urzędu miasta.

czwartek, 21 maja 2015

A dzwony płoną.

Człowiek nie zna dnia, ani godziny. Sporo osób ogląda "Poznaj swoje miasto" w TVR, stąd często ludzie zagadują, opowiadają, inspirują i... pokazują. Oto tabliczka, którą znalazł właściciel sklepu przy Bohaterów Getta. To tabliczka znamionowa kotła parowego z fabryki braci Wolf z Erfurtu z 1894 r. zapewne z zakładów Bendiksa (później część kompleksu tkalni Gebhardt & Wirth), które mieściły się przy Żurawiej (nie ma po nich śladu).


Drezyna PLK spryskuje tory herbicydem.


Przy Lidlu rozgościł się cyrk Arena.


Do reklamy wykorzystywali m.in. taki samochodzik.


Przy S. Moniuszki stanęła w końcu wiata przystankowa.


A dzwony na śmieci segregowane wciąż płoną...


czwartek, 14 maja 2015

Game over Tinky Winky.

Fatum od dawna wisiało nad Czerwoną Torebką. Najpierw nie wypalił model biznesowy wedle którego miały powstać mini galerie handlowe, których budowę finansować mieli drobni ciułacze, którzy stać się mieli udziałowcami przedsięwzięcia. Nie pomogła zmiana pomysłu. W końcu Świtalski, już raz stworzył sieć dyskontów, którą z sukcesem sprzedał Portugalczykom (Biedronka). Czerwona Torebka i tak upadła. Trwa wyprzedaż towaru.

Wszystko (oprócz wódki) ma cenę niższą o 30%

 Na tablicy świetlnej wciąż informacja o "Wielkim otwarciu".

 Półki już w sporym stopniu świecą pustkami.

Fajny patent. Zamiast ochroniarza z II grupą inwalidzką wiecznie uśmiechnięty młodzieniec:-)

We środę 13 maja odwiedzili Żary goście z Holandii: Pascal den Edel i Patrick Verkade. Są oni członkami stowarzyszenia Landmarkscout, którzy przemierzają Europę w poszukiwaniu interesujących obiektów z czasów II wojny światowej. Dla Patricka ta wizyta miała szczególne znaczenie, ponieważ jego dziadek - Hendrik Hoodenoorn był w czasie wojny pracownikiem przymusowym w kunickiej hucie szkła firmy Sigla. Z tego powodu pierwszym punktem wizyty w Żarach były odwiedziny w hucie Sekurit Saint Gobain, którą udało się zwiedzić dzięki przychylności dyrekcji. Następnie goście zwiedzali w moim towarzystwie miejsca: stację kolejową w Kunicach, pozostałości dawnych zakładów Focke Wulfa, farę, okolice zespołu płacowo - zamkowego oraz lotnisko. Wszystkie te miejsca mogli skonfrontować ze zdjęciami miasta, które wykonał w 1991 r. sam Hendrik Hoodenoorn, który odwiedził wtedy Żary. Następnie goście pojechali w Świebodzina, by następnego dnia rozpocząć zwiedzanie  Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Wcześniej weszli na Śnieżkę, którą miał okazję podziwiać w czasach wojny dziadek Patricka, a także zwiedzali żagańskie Centrum Tradycji Polskich Pancerniaków i Muzeum Alianckich Obozów Jenieckich.

 Z tej perspektywy w Vitrosiliconie niewiele od czasów II wojny światowej zmieniło.

 Za to na bocznicy zrobił się ruch.


Element dawnej infrastruktury peronowej służy jako ogrodowa altanka.


 Szyny są całkiem stare.

No a na Kunicach trwa nadal budowa kanalizacji, stąd pojawiła się sygnalizacja świetlna.

 Rzeczka Mosel w Lesie Miejskim...

...nadal zasila stawy:-) Tu dawny Duży Szeroki Staw (Große Breite Teich).

piątek, 8 maja 2015

Kupa i Terminator.

Uff, za chwilę cisza wyborcza. W niedzielę wybory w których tak naprawdę niewiele było plakatów, czy bilbordów. Ale te które zawisły, nie miały łatwego żywota.

 Ktoś zadał sobie trud wysmarowania plakatu Prezydenta odchodami.

 a ktoś inny zrobił z Dudy Terminatora...

 Dziś w mieście gościła liczna delegacja z Norwegii. W środku senior rodu Frithjof Liepelt, syn pastora Karlaheinza Liepelta, który był ostatnim pastorem kościoła staroluterańskiego w Żarach i Żaganiu. Teraz dwóm córkom, synowi, wnuczkom, prawnuczce, synowej i chłopakowi wnuczki Frithjof pokazał dom w którym mieszkał do 13 lutego 1945 r. oraz...

 ... wszyscy mogli pomodlić się w dawnym kościele staroluterańskim przy pl. Inwalidów, dziś kaplicy parafii pw św. Józefa Oblubieńca. Już niedługo o tej wizycie i kościele staroluterańskim w Żarach będzie w kolejnym odcinku "Poznaj swoje miasto" w TV Regionalna.

 Jestem malkontentem. Niech będzie. Ale mi się naprawdę nie podoba, to co dzieje się na Żagańskiej. Kolega mnie uspokajał, że zatoczki autobusowej nie będzie, bo pewnie zaplanowali drogę rowerową. A gdzie tam! Nie wygląda, by tu jakakolwiek ścieżka rowerowa miała biec...

Chodniczek niczego sobie. Granitowe płyty chyba z odzysku.

 Kwiatek do kożucha. Przy ulicy pozostają szpetne lampy i przewody.

 A to tego lampy są po prostu krzywe, a ta pobiła już rekord odchylenia. Tak już zostanie? Pani Burmistrz w ogóle zagląda w te rejony?

 Zgodnie z przewidywaniami, coraz gorzej wyglądają tablice informacyjne ustawione przez starostwo. Ta przy dawnym kościele szpitalnym jest już nieźle pokrzywiona.

Nowa moda przetestowana na skrzyżowaniu Górnośląskiej i K. K. Baczyńskiego - bezsensowne zwężenie utrudniające ruch pojazdów (zwłaszcza samochodów ciężarowych).