niedziela, 2 czerwca 2019

Impreza+

U mnie wszystko w tym roku później wschodzi i dojrzewa. Kwiaty rododendronu pojawiły się dopiero z początkiem czerwca. Ale upał i słońce takie, że pewnie długo nie wytrzymają. Szkoda, bo piękne są.


Dzień Dziecka na żarskim Rynku odbył się w niedzielę 2 czerwca.


Atrakcji sporo. Obok tradycyjnych już dmuchańców, także nowości.





Stoisko Policji.


i Straży Miejskiej


Nie mogło braknąć karuzeli, choć była tylko jedna.


Szczęśliwcy pod markizą lodziarni.


Telemann mógł nawet pożeglować. Ale ta atrakcja cieszyła się najmniejszym zainteresowaniem.


Tu chętnych było więcej.


 


No i elektromobilność pociągała najmłodszych. Premier Morawiecki byłby zachwycony. Fontanna nie działa. Awaria?


Nawet po wodzie można było pośmigać.


No i wzbić się w powietrze.





Fajne animacje.


Wydaje mi się, że było dużo lepiej niż w zeszłym roku.


Sporą atrakcją cieszyło się to doświadczenie.


Wypatroszony Mesio SLK na ruszcie.


Pozwalał poczuć, jak jest podczas dachowania.


No i jak działają bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa.


To mi się podoba najbardziej - warsztaty. 


Dzieci same robiły pizzę.


Prowadzący z charyzmą.



Można też było robić witaminowe koktajle. Były też dla równowagi warsztaty czekoladowe. Generalnie świetny pomysł te warsztaty - poskakać i pohuśtać można wszędzie, a trafić na warsztaty trudniej.


Szczęśliwcy. Przedwojenne rolety działają.


Ruch przy lodach. Uff, jak gorąco.


Na ławeczce solarnej na pl. Przyjaźni strach usiąść. Poobdrapywana, brudna a w tym słońcu ekstremalnie nagrzana.


Widać, że nikt nic nie zrobił - szyba jest nieszczelna i pod nią zbiera się woda, która co prawda paruje, zwłaszcza w takie dni, ale po zaciekach widać, że bywa tu bardzo mokro.


Wyludniony południowy deptak.


Ale przy nim ochłoda w hiszpańskiej restauracji.


El Pasione. Może mało hiszpański wystrój, ale było by OK, gdyby nie wyjący telewizor z teledyskami disko-polo.


Paella, fajnie podana.


Zestaw dla dzieci. Hmmm, ta marchewka do dorsza...


Buraczane kluski z serowym nadzieniem. Porcje w porządku, nie można się przejeść. Będziemy tu wracać.


Za to w parku ŻDK zniknęło jedno z urządzeń - tuba do prezentacji wodnego wiru.


Park zdążył zarosnąć.


Roślinność naprawdę wybujała.


Zegar słoneczny chodzi prawie dokładnie.


Hehe, kolejne dźwiękowe atrakcje dla gości restauracyjnego ogródka.


Ukończenie muszli coraz bliżej.


Urządzenia od strony Ogrodowej i lichy trawnik, który zaraz spali słońce.


Dzień Dziecka mimo niemiłosiernego upału przyciągał sporą grupę dzieci wraz z rodzicami.


Wszędzie kolejki. Największe do lodów. Miałem czas na obserwację i doszedłem do wniosku, że dla sporej grupy osób, nowy tatuaż jest dużo ważniejszy, niż wizyta u dentysty. Z drugiej strony o nowej dziarze można pogadać w kolejce, a o leczeniu kanałowym rozmowy nie są już tak zajmujące. Zresztą nowe plomby w tak upalny dzień trudno zaprezentować, nie to co wytatuowaną kolejną różyczkę, twarz dziecka, czy inny cytat z Paula Coelho;-)  


Można było także wrócić z imprezy z karykatura dziecka, tylko te kolejki... A czy nie można było zrobić tak, że za każdą atrakcję byłoby zbierane 2 zł do puszki na jakiś szczytny cel? Np. nowe urządzenia na jakiś plac zabaw, leczenie chorego dziecka etc.? Kolejki troszeczkę by się rozrzedziły, a w mieście coś by zostało.


Grzybobranie w centrum miasta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz