niedziela, 8 grudnia 2024

Doświadczony miś.

W sieci można spotkać publikowane przez anonimów narzekania na obecne władze miejskie. Podobno wcześniej było w Żarach lepiej. Zresztą kandydat na burmistrza z obozu ówczesnej władzy, zasiadający na stołku wiceburmistrza od czasów Wacława Maciuszonka, który rządził Żarami w l. 2010 - 2014 podkreślał swą "pasję i doświadczenie". No to warto przypatrzeć się, co takiego wspaniałego zafundowała nam poprzednia, doświadczona ekipa (za koncepcję jak i rozpoczęcie prac nad kładką opowiada poprzednia władza, a projekt musiała ukończyć obecna).


„- Powiedz mi, po co jest ten miś?

- Właśnie, po co?

- Otóż to, nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skale naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić (...)"

Właśnie umarł Stanisław Tym, ale jego cytaty z "Misia" trwać będą w świadomości Polaków przez wiele, wiele następnych lat. Co prawda w kukle filmowego misia najważniejszy był protokół zniszczenia, za to w żarskiej inwestycji najważniejsze było wydanie kasy podatników Islandii, Lichtensteinu, Norwegii i Lichtensteinu. Oczywiście nie obeszło się bez sowitego wkładu z naszych, żarskich portfeli. 


Pomysł budowy tej kładki powstał ładnych parę lat wcześniej. W kwietniu 2019 r. krytykowałem go we wpisie Kładka dla Misia. Podawałem doskonale mi znany mi przykład kładki nad ul. Hutniczą w Lubinie - stoi od wielu lat i w minimalnym stopniu wykorzystywana jest przez pieszych. Miasto skapitulowało i przy kładce powstały klasyczne przejścia dla pieszych przez ruchliwą dwupasmową drogę. Potrącenia? Nie słyszałem. Utrudnia dla ruchu? Żadnych. Podawałem też przykład rozbiórki kładki nad jedną z najruchliwszych wrocławskich arterii, czyli Grabiszyńską. Owszem, jak ją rozbierano było trochę narzekań, ale co? Po latach nikt jej nie żałuje. Generalnie kładek się nie buduje, bo raz, że drogie w budowie, to drogie w utrzymaniu, sprawiają problem w transporcie ponadnormatywnym, ale też i zwykłe ciężarówki potrafią je uszkodzić - vide wspomniany Lubin i uszkodzenie kładki nad ul. Ścinawską. To, że gdzieś jeszcze budują w Polsce kładki, nie znaczy, że należało podążać tym tropem, zwłaszcza, że...

Oto mój sobotni (7 grudnia 2024 r.) walk around. Eleganckie połącznie z Wapiennej z Kilińskiego;-) 


Upps, tylko dla rowerzystów i pieszych. Szkoda, bo znacznie ułatwiłby zmotoryzowanym dojazd do/z Wapiennej i byłaby to ewidentna korzyść z tej inwestycji.


Ogrodzenie przepustu na bogato.


Koniec odcinka pieszo-rowerowego - a teraz... hmm rozumiem, że rowerzyści mają jechać przy prawej krawędzi razem z pieszymi? 


Bo po lewej brak chodnika. No tak powiedzą, że to przez ekologów, bo ostały się drzewa. Rodzi się jednak podstawowe pytanie po co zostawiono ten ślepy odcinek drogi dla samochodów??? To jak już, to trzeba było ten odcinek pieszo - rowerowy pociągnąć przynajmniej do parkingu Rejonu GDDKiA...


A tu nie bardzo wiem, co projektant miał na myśli - nie można było tej asfaltowej chodniko - ścieżki pociągnąć łukiem? Bo na śluzę rowerową to się nie nadaje ze względu na kształt i wielkość. 


Po Wapiennej grzeją samochody grubo ponad dozwolone 50 km/h - radziłbym na tym przejściu-przejeździe mimo zwężenia zachować wzmożoną ostrożność. 


Schody, schody... zmierzyłem wysokość stopnia za pomocą boku mojego telefonu. Wychodzi co najmniej 18 cm, czyli więcej niż zalecane 15 cm dla stopni schodów zewnętrznych.


Podjazd dla rowerów, niepełnosprawnych i rodziców z dziećmi...


Znowu, ten śliski polbruk/kostka bauma, która podobno nie jest już zalecana do budowy dróg rowerowych...


Panorama z połowy podjazdu.


Oooo! A co to?!

Nawierzchnia zmienia się na coś wysypane piachem.

Ufff, już na szczycie.

Lepiej nie rozpędzać się na rowerze, bo raz, że zakręt pod kątem prostym, to jeszcze pełno piachu.



No pięknie wielkomiejsko, ale tylko w kategoriach myślenia z lat 60. lub 70. ubiegłego wieku...



Zjazd po piachu...


No tu można się rozpędzić...



Ale już za chwileczkę...


Piaskowa nawierzchnia ustępuje bardzo śliskiej kostce, a do tego ostry zakręt...


Spojrzenie od strony mikroronda na strefie przemysłowej - jak widać kładka mocno ograniczyła widoczność w lewo.


Czas na powrót.


I oto niezły babol...


Schodząc na strefę, nie możemy od razu skierować się w kierunku kładki...


...trzeba skręcić o 90 stopni w przeciwnym kierunku i dopiero zawrócić. Już widzę jak piesi chodzą w ten sposób:-D 


Schody pełne piachu, a stopnie niewygodnie wysokie. 


A piasek bierze się stąd.


I już po drugiej stronie. Przejście podjazdem i zjazdem pochłania 640 kroków, ja tam lubię chodzić (jak nie śpieszę się do pracy), ale to oznacza, że do przejścia jest dystans ok. 400 m... Schodami bliżej, bo 150 kroków, czyli jakieś ekstra 60 m, ale to wciąż znacznie więcej niż przejście przez jezdnię, tym bardziej, że trzeba wspinać się po niewygodnych schodach  i uważać przy schodzeniu.


Powrót w kierunku Kilińskiego. Niby nie da się przejechać samochodem...


Ale jak widać. Da się! ;-)


No to powiadacie, że za poprzedniej władzy w Żarach było lepiej? Czyli mam rozumieć, że ta kładka to efekt pasji i doświadczenia? No to ja dziękuję za coś takiego...
A co będzie z kładką, która powstała z inicjatywy ekipy, która utraciła władzę w kwietniu? No cóż.. 
po pierwszym zachwycie i wizytach ciekawskich, kładka stanie się miejscem melanżu (niewykluczone, że poleci w dół niejedna flaszka) i ulubionym miejscem skejterów (co wobec opanowania jedynego skateparku przez młodzieżowa bandyterkę nie jest akurat takie złe), nie będzie wykorzystywana przez pracujących i zmierzających na strefę przemysłowa, bo: a) ludzie mają tendencję do skracania drogi - nikt nie będzie z chęcią nadrabiał kilometrów by dojść do tej kładki, a potem nadrabiać kilometrów na tych najazdach/zjazdach, wspinać się po schodach, b) połączenie strefy wąskim odcinkiem pieszo - rowerowym w kierunku ul. Kilińskiego nie ma sensu podczas gdy większość ruchu pieszych i rowerzystów na strefę odbywa się po Zielonogórskiej (i tu jest wygodna droga rowerowa, która kończy ślepo za Ceramikiem...). Widzę też dwa duże problemy: 1. Kładka ograniczyła widoczność dla kierowców, którzy mogą się tu poruszać z prędkością 70 km/h - oby nie doszło do potracenia pieszego, który wyskoczy za filarów (patrz punkt a) 2. Kładka ograniczyła widoczność dla samochodów wyjeżdżających ze strefy, to nie tylko utrudni włączanie się do ruchu, ale też rodzi ryzyko kolizji... 
To jeden z wielu nieprzydatnych i kosztownych pomysłów poprzedniej ekipy rządzącej naszym miastem:-(

piątek, 27 września 2024

24 sierpnia 2024

Po raz 19. wziąłem udział w Akcji Fotograficznej "Żary... 24 sierpnia". Biorę w niej udział od samego początku, czyli od 2006 r. Jestem jedynym uczestnikiem, który brał udział we wszystkich edycjach. Dlaczego? Bo kocham moje - nasze miasto i dzięki temu konkursowi chcę - chciałbym, pokazać jak zmieniają się nasze Żary. W tym roku zgłosiłem taką SERIĘ zdjęć:







Czemu tak? Bo wychowywałem się na Osiedlu Muzyków. W roku pierwszej edycji startowałem w wyborach lokalnych do Rady Miasta. Wtedy w swoim programie wyborczym napisałem, że chciałbym utworzenia przystanku kolejowego na osiedlu. No i w tym roku powstał. Dlatego sfotografowałem go i życie (a właściwie gasnącą żywotność) osiedla na którym już nie mieszkam od 11 lat. 
Dostałem zaproszenie na otwarcie pokonkursowej wystawy. Nie wezmę świadomie w niej udziału. Dlaczego? 
Bo nie zgadzam się z tym, że Jury ma prawo decydować, jakie zgłoszone na konkurs zdjęcia znajdą się na wystawie, a jakie nie. 
NIE INGERUJE SIĘ W DZIEŁO. 
Więc... albo szanownemu Jury CYKL zdjęć się podoba, albo nie. 
Jeśli nie? To nie chcę by wystawiano jakiś okaleczony, wybrany według widzimisię jurorów zbiór zdjęć. Po prostu nie kwalifikujcie cyklu, który nie przypadł jurorom do gustu na wystawę. Tak jak nie eksponuje się kikutu ręki, czy protezy nogi. Po prostu, nie ingerujcie w całość. 
Mój cykl miał zamysł, o którym chciałbym powiedzieć uczestnikom wystawy, ale nie opowiem, bo na wstawie nie ma wszystkich zdjęć... Szkoda, bo opowieści o wykonanych tego dnia zdjęciach były dla mnie najciekawszą częścią tej akcji. 
Już kiedyś tak robiłem, że drukowałem odrzucone zdjęcia, ale już nie chce mi się tak robić...
Niech zatem na wystawie będą ładne zdjęcia, które podobają się Jury. 
Ja dziękuję. 
I dalej robię swoje. Będę robił własne cykle zdjęć 24 sierpnia (i mimo wszystko w konkursie startować), bo chcę pokazywać, jak zmienia się rok do roku nasze miasto:-)

p.s.
I żeby nie było, że ja się obrażam z osobistych powodów - mi praktyka autorytatywnego odrzucania zdjęć nie podoba się od dawien dawna, mówiłem o tym, ale nic się nie zmienia. Chciałbym obejrzeć WSZYSTKIE zgłoszone zdjęcia, bo moje odczucia często są odmienne od jurorskich. Dlatego od paru lat nie chodzę na otwarcie wystawy.

poniedziałek, 6 maja 2024

S***taśma

 O tym mówiłem! Czemu w ogrodzie sensorycznym za grube tysiaki przy Podwalu nie można było zrobić takich kortenowych ławek (ładnie by się komponowały z kortenowymi gazonami)?! Przynajmniej żaden ptak nie nasra ci na głowę, a i w czasie deszczu jest schronienie... (podpatrzone w północnych Włoszech). 


O! I to fajny toi-toi - załatwiasz się na taśmę. Przesuwasz wajchę i następna osoba nie musi oglądać tego co wydaliłeś. Czy to nie genialne? Podpatrzone na granicy włosko - austriackiej.


Back to reality. Back to Poland.


Grzebią przy niedawno robionym rondzie. Oczywiście poprzednicy wywalając beztrosko miliony nie pomyśleli, żeby robić instalacje kompleksowo...


Miłość kwitnie. 


A plakaty wyborcze jeszcze wiszą.


Porsche niezgorsze na żarskim rynku. 


Ale u mnie w ogródku ładniej.



O! A to ci robaczki się uwzięły na figurkę owieczki.


O proszę. I to jest konkret. Taki to był problem w poprzednich latach... a teraz miska z wodą dla piesków przed ratuszem stoi.



Ceramiczny maszkaronik.


Urocze kwiatki na klatce schodowej.


Księżyc świeci.


Drzewa rosną.


Samoloty latają po moim błękitnym niebie;-)


Zrobiło się naprawdę zielono.


A ten maszkaronik to był stąd. 


Kiosk przy Częstochowskiej znika.


Maj i wiosna w pełni:-) Ach jak fanie.