czwartek, 23 kwietnia 2015

"Żórawie".

Nie, w tytule nie ma błędu:-) Nasze miasto po wojnie nazywało się "Żóraw", niektórzy ortograficzni puryści przerabiali to czasem na "Żuraw". A skąd taka nazwa? Ot, per analogiam - Niemcy, zapisując polskie toponimy zaczynające się na "Ż" robili z tego "S". Nie trzeba daleko szukać - Żagań, to niemiecki Sagan. I choć po wojnie nazwa sąsiedniego miasta brzmiała "Żegań", to jednak nazwa ta była obecna w polszczyźnie za sprawą choćby Jadwigi Żagańskiej, żony Kazimierza Wielkiego. To "e" pojawiło się zapewne pod wpływem serbołużyckim, bo Wendowie i Czesi mówią Žehaň (wbrew temu, co mówi polska Wikipedia), a na naszym terenie wiele nazw w pierwszych powojennych latach nosiło prawidłowe łużyckie nazwy, jak np. Zemsz (Zemž) - Lubsko, czy Barszcz (Baršč) - Zasieki.
No a to "w" na końcu? I znowu drogą analogii - WarszaWa, to po niemiecku WarschaU. No to już wszystko jasne - po prostu, ktoś starał się na siłę spolszczyć niemiecką nazwę Sorau. Dodając, jakże polską, kreseczkę nad "o". Ktoś kompletnie pominął fakt, że np. w Wielkopolsce funkcjonowała polska nazwa naszego miasta, mianowicie w mianowniku "Zarowa" (vide "Goniec Wielkopolski" z 1885 r.). 
No, ale czy, czasem ta pierwsza powojenna nazwa, aby nie była poprawna? Przecież już Johann Gottlob Worbs podawał genezę nazwy miasta od... żurawi! Miały one licznie występować na podmokłych terenach wokół miasta. Dotychczas lekceważyłem tę teorię, ale od jakiegoś czasu słuchając charakterystycznych odgłosów i patrząc za okno...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz