środa, 17 kwietnia 2019

Kto nie skacze, ten Zalewska.

To już drugi tydzień protestu nauczycieli... Wbrew rządowej propagandzie strajk wcale nie wygasa.


Dzieci i młodzież pozbawiona jest normalnej edukacji, ale dla MEN to nie problem, bo podobno "egzaminy przebiegły normalnie", więc po co w ogóle w szkołach nauczyciele?


Takiego jawnego lekceważenia środowiska nauczycielskiego chyba nie było jeszcze w historii.


Rząd, póki co, nie rozmawia z nauczycielami. Po wybuchu zapowiadanego od dawien dawna strajku, rząd rzucił swoją ofertę, a po jej odrzuceniu przez ZNP i FZZ nie podjął już żadnych negocjacji ze strajkującymi. W rządowej propagandzie powtarzane jest, że nauczyciele walczą jedynie o 1000 zł podwyżki. Nawet jeśli skupimy się wyłącznie na aspekcie finansowym (choć w strajku chodzi o coś więcej), to czy przystępując do jakichkolwiek negocjacji np. w sprawie kupna samochodu mówi się sprzedającemu ile ma się kasy? Nie. To byłby wielki błąd. Ale gdyby sprzedający zgodziłby się przyjąć tę kwotę, to nikt nie byłby zadowolony. Ani kupujący, ani sprzedający. Kupujący po czasie zorientowałby się, że nie ma już ani grosza i zrobił marny interes, a sprzedający ciągle by się zastanawiał, czy nie mógłby od kupującego wyciągnąć więcej pieniędzy i czy nie sprzedał za tanio. O to chodzi w negocjacjach. TRZEBA ROZMAWIAĆ. Rząd nie rozmawia, a chce upokorzyć nauczycieli. Przecież dobrze wiedzą, czym grozi strajk - nie zostanie zrealizowana podstawa programowa, a możliwe nawet, że nie odbędą się matury. No ale jeśli w myśl propagandy PiSu sprowadzamy to jedynie do 1000 zł podwyżki to gratuluję sukcesu propagandzistom z Woronicza... Ile razy można powtarzać, że z powodu niskich płac nie przychodzą nowi nauczyciele do zawodu?! Właśnie o to chodzi głównie tym proteście - jak nie będzie podwyżek, to niedługo nie będzie komu uczyć. No chyba, że Zalewska z Szydło znowu stworzą sobie rozporządzenie, że uczyć może każdy... czy o to właśnie o to chodzi rządowi???


Pojawiają się znowu głosy, że nauczyciele są wielce uprzywilejowani z powodu zatrudnienia na podstawie Karty Nauczyciela...


Co ja sądzę o Karcie Nauczyciela? Od zawsze jestem przeciwko KN. Obawiam się, jednak, że to wcale nie nauczyciele straciliby na likwidacji KN, a... budżet państwa. To marzenie wielu nauczycieli, aby być w pracy jedynie np. od 8.00 do 16.00 pięć dni w tygodniu. Po wyjściu z pracy żadnego sprawdzana prac, przygotowania się do zajęć, żadnych rad pedagogicznych, zebrań z rodzicami, akademii etc. Wolne weekendy (dla niewtajemniczonych - wtedy nauczyciele najczęściej sprawdzają sprawdziany, kartkówki i przygotowują się do zajęć na nowy tydzień)! Urlop w czerwcu lub we wrześniu (gdy najtaniej i nie tak uciążliwie gorąco). Urlop na żądanie. Obowiązkowa przerwa w pracy. Odzież robocza i środki ochrony słuchu. Dodatek za warunki szkodliwe. Płatne delegacje wraz z dietami. A przede wszystkim wszystkim płatne każde nadgodziny, żadnego szantażu gadaniem o nauczycielskiej misji, idei itp. Do tego koniec okradania własnej rodziny, czyli żadnego drukowania w domu, przynoszenia materiałów biurowych, żadnego używania prywatnego sprzętu na użytek szkoły. Obawiam się jednak, że żaden rząd na to nie pójdzie (tak samo, jak szybko samorządy wycofały się z rejestrowania czasu pracy nauczycieli z wiadomych powodów...).


Protestujących nauczycieli wspierali uczniowie.


Ale także rodzice.


Było głośno. No cóż, wbrew pozorom wcale strajkujący nauczyciele nie wypoczywają w czasie strajku (nie mówiąc już, że na dziś stracili z powodu strajku połowę swych niezbyt dużych poborów). To bardzo obciążające psychicznie wydarzenie. Swą frustrację mogli wyładować właśnie tu...


Manifestacja, choć w dużym stopniu spontaniczna trwała około godziny.


Powrót do domów... na nasz rynek przyszli nie tylko żarscy nauczyciele, ale przyjechali z Łęknicy, czy Zagania.


Krótki filmik z głośnego protestu.


1 komentarz: