W myśl starej maksymy "panem et circenses", czyli "chleba i igrzysk" zaczął się festyn zwany, tak jak w innych wsiach "Dniami Żar". Zjechały karuzele i gwiazdy disco-polo oraz inny popowy plankton, który ma sprawić, że lud pokocha władzę, która urządza im takie jarmarczne rozrywki.
W pierwszy dzień owych "Dni Żar" obudził mnie śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Hmmm, pogoda nielotna, za chwilę zerwał się wiatr i spadł rzęsisty deszcz, co jest myślę sobie?
Sprawa się wyjaśniła, gdy po ustaniu deszczu i rozpogodzeniu udałem się do śródmieścia...
Ach tak...Tyle było w zeszłym roku bicia piany, że bażanciarnia to nie jest dobre miejsce na organizowanie takiego spędu, bo dezorganizuje życie w mieście.
Gadanie. I tak, tak jak w zeszłym roku zamknięto północną nitkę al. Jana Pawła II skutecznie paraliżując ruch w śródmieściu.
Oznakowania objazdu właściwie brak...
Ciężarówka w centrum miasta, na ulicy, gdzie jest zakaz poruszania się pojazdów o takiej masie...
Tłocznie na J. Długosza, gdyby nie uprzejmość kierowców, nie dałoby się tu wyjechać przez godzinę.
Zakorkowana Ułańska, zakorkowana w jedną stronę...
Taaaak, w piątek na prawdę do północno-wschodniej części miasta najłatwiej było się dostać wykorzystując śmigłowiec... Czy naprawdę, o ile muszą być organizowane owe "Dni Żar", nie można przygotować lepszego miejsca na organizację takich imprez, tak by nie dezorganizować życia miasta?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz