sobota, 25 sierpnia 2018

Dramat w rytmie disco-polo.

W myśl starej maksymy "panem et circenses", czyli "chleba i igrzysk" zaczął się festyn zwany, tak jak w innych wsiach "Dniami Żar". Zjechały karuzele i gwiazdy disco-polo oraz inny popowy plankton, który ma sprawić, że lud pokocha władzę, która urządza im takie jarmarczne rozrywki.


W pierwszy dzień owych "Dni Żar" obudził mnie śmigłowiec  Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Hmmm, pogoda nielotna, za chwilę zerwał się wiatr i spadł rzęsisty deszcz, co jest myślę sobie?


Sprawa się wyjaśniła, gdy po ustaniu deszczu i rozpogodzeniu udałem się do śródmieścia...


Ach tak...Tyle było w zeszłym roku bicia piany, że bażanciarnia to nie jest dobre miejsce na organizowanie takiego spędu, bo dezorganizuje życie w mieście.


Gadanie. I tak, tak jak w zeszłym roku zamknięto północną nitkę al. Jana Pawła II skutecznie paraliżując ruch w śródmieściu.


Oznakowania objazdu właściwie brak...


Ciężarówka w centrum miasta, na ulicy, gdzie jest zakaz poruszania się pojazdów o takiej masie...


Tłocznie na J. Długosza, gdyby nie uprzejmość kierowców, nie dałoby się tu wyjechać przez godzinę. 


Zakorkowana Ułańska, zakorkowana w jedną stronę...


Taaaak, w piątek na prawdę do północno-wschodniej części miasta najłatwiej było się dostać wykorzystując śmigłowiec... Czy naprawdę, o ile muszą być organizowane owe "Dni Żar", nie można przygotować lepszego miejsca na organizację takich imprez, tak by nie dezorganizować życia miasta?! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz