piątek, 5 czerwca 2020

Syzyf lubi Żary.

Zielone łabędzie na pl. Łużyckim, które trudno podziwiać ze względu na oddalenie od chodników. Z jezdni też raczej nie da się podziwiać.


Za to można już chodzić do kościoła. Niemniej wiernych dużo mniej, niż "pandemią".


O! O to jest fajne, ale nie chodzi mi o te "niskie ceny", ale baner na prywatnym balkonie reklamujący jubileusz Łazików.


Podlewanie zieleni w Żarach... traktorek ugniata oponkami swoimi i przyczepki trawę, która właśnie została zbyt krótko przycięta. Ciągnie zbiorniczek z wodą... Tak jakby wielkim problemem było podciągnięcie kranika z szybkozłączką (są takie fajne, zamykane studzieneczki - nie widać ich, a robią robotę...), żeby podlewać z węża. Przecież tu jest sieć zasilająca fontannę. Chyba prościej, taniej i lepiej byłoby wysyłać pracowników z wózkiem ręcznym z wężem do podlewania, niż robić takie coś?


Czarny bez - praktycznie nieobecny w centrum miasta.


A pod miastem wręcz odwrotnie. Pachnie obłędnie, wygląda świetnie. Czemu tak się go boją szpece od miejskiej zieleni?


Poszarpane chmurki pod miastem.


A na drodze do Leśnej Kapliczki...


Pojawiają się wciąż nowe poetyckie strofy;-)


Siła miejscowa, ma krzepę w barach, za to ni krzty rozumu.


Krzepy nabawią się też robotnicy, którzy ciągle, ciągle i ciągle odmalowują te pasy na pl. Inwalidów. Pasy, które znikają po tygodniu...


Mistrzowie i mistrzynie parkowania...


A po sąsiedzku w tym czasie prawie pusty plac...


Pandemiczna kolejka w przychodni.


A w Biedrze przy Katowickiej pojawiły się kasy samoobsługowe. 


Z kolei na niebie piękny księżyc.


No cóż, w mitologii Syzyf buntował się przeciwko bogom, w Żarach, mam wrażenie, buntuje się przeciwko racjonalności miejskich wydatków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz