Za to można już chodzić do kościoła. Niemniej wiernych dużo mniej, niż "pandemią".
O! O to jest fajne, ale nie chodzi mi o te "niskie ceny", ale baner na prywatnym balkonie reklamujący jubileusz Łazików.
Podlewanie zieleni w Żarach... traktorek ugniata oponkami swoimi i przyczepki trawę, która właśnie została zbyt krótko przycięta. Ciągnie zbiorniczek z wodą... Tak jakby wielkim problemem było podciągnięcie kranika z szybkozłączką (są takie fajne, zamykane studzieneczki - nie widać ich, a robią robotę...), żeby podlewać z węża. Przecież tu jest sieć zasilająca fontannę. Chyba prościej, taniej i lepiej byłoby wysyłać pracowników z wózkiem ręcznym z wężem do podlewania, niż robić takie coś?
Czarny bez - praktycznie nieobecny w centrum miasta.
A pod miastem wręcz odwrotnie. Pachnie obłędnie, wygląda świetnie. Czemu tak się go boją szpece od miejskiej zieleni?
Poszarpane chmurki pod miastem.
A na drodze do Leśnej Kapliczki...
Pojawiają się wciąż nowe poetyckie strofy;-)
Siła miejscowa, ma krzepę w barach, za to ni krzty rozumu.
Krzepy nabawią się też robotnicy, którzy ciągle, ciągle i ciągle odmalowują te pasy na pl. Inwalidów. Pasy, które znikają po tygodniu...
Mistrzowie i mistrzynie parkowania...
A po sąsiedzku w tym czasie prawie pusty plac...
Pandemiczna kolejka w przychodni.
A w Biedrze przy Katowickiej pojawiły się kasy samoobsługowe.
Z kolei na niebie piękny księżyc.
No cóż, w mitologii Syzyf buntował się przeciwko bogom, w Żarach, mam wrażenie, buntuje się przeciwko racjonalności miejskich wydatków...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz