piątek, 1 lipca 2016

Jak popływać i nie popłynąć.

Poszukiwacze miedzi zwinęli się z Kadłubii, ciekawe, co udało im się ustalić.


Piękny dom na rogu Dębowej i Leśnej.


Ma też oryginalną furtkę.


Z początkiem miesiąca wybrałem się na kąpielisko przy Źródlanej. Zaparkowałem powyżej basenu, na niedokończonym parkingu. Sporo osób o nim nie wiedziało, ale też skąd mieliby wiedzieć, skoro parking nie skończony, to i nie ma oznaczeń prowadzących do niego. Sukces już został odtrąbiony, więc przy nowych parkingach się nie śpieszą. Wielu ludzi parkowało więc przy drodze dojazdowej. Znajomość zasad ruchu drogowego jest w naszym kraju słaba (ważniejsze zawsze było trenowanie manewrów na placyku), a do tego Polak musi mieć znak (tak jak w urzędzie pieczątkę). Tak znak - ZNAK. No więc skoro nie ma znaku B-36 ani linii ciągłej, to Polak uznaje, że może parkować. Ale tu niespodzianka - przy wjeździe na Źródlaną znak D-40, czyli strefa zamieszkania, a w niej... no właśnie, który rodak wie?


Wybraliśmy się po 15. żeby było taniej (cóż, nie udało mi się załapać na 500+), kolejka posuwała się wolniutko. W kasie jedna pani, brak możliwości płatności bezgotówkowej, więc wydawanie reszty, rozmienianie i ogólne zamieszanie sprawiło, że straciliśmy co najmniej 20 min. w kolejce...


Pomiędzy stojącymi w kolejce błąkał się właściciel samochodu, wypytujący o monitoring, o ochronę ("będzie po 18"), bo ktoś uszkodził jego samochód i się ulotnił. Cóż podróż samochodem na basen może dostarczyć dodatkowych emocji, ale o tym jeszcze za chwilę...

No i wykrakałem. W poprzednim poście pisałem o nonsensie niskich płotków, krzaczków i wykładania powierzchni betonową kostką. Oto noga mojego syna wkrótce po tym jak przeszliśmy w końcu przez bramki...


Basen to jeszcze plac budowy - ciekawy sposób zabezpieczenia robót. Ale fakt nie ma obaw, tyle jest przestrzeni, że nikt nie będzie się pałętał przy wykopie...


Na fotkach publikowanych przez Urząd Miasta prawdziwy "czilaucik", luzik, w realu przy ładnej pogodzie jest ciasno, głośno, a mnie dodatkowo zniechęcali palący papierosy. W takim tłumie, trudno nie być owinięty tytoniowym smrodkiem. 


Postanowiłem spróbować zjazdu "Anakondą" odstałem dość długo, i gdy byłem już prawie na szczycie...


ale, ale! Wyłączono pompę, a ratownik gwizdkiem i machaniem rękami zasygnalizował jednoznacznie, żeby złazić. Czemu? Bo włączono wodę na sąsiedniej ślizgawce! Wygląda to na problem techniczny - niewystarczającą wydajność pomp.


Generalnie o popływaniu nie ma mowy.


Utopić w sumie też właściwie się nie da (z powodu tłumu i małej głębokości), więc można powiedzieć, że władza dba o obywatela;-) Ja generalnie dziękuję za żarski basen, następnym razem pojadę na żagański basen, nawet wliczając w cenę paliwo będzie taniej no i będzie można bezstresowo popływać.


Wychodząc z basenu ujrzałem taki widok. Straż Miejska przegoniła parkujących poza miejscami parkingowymi. Dowcipny pan strażnik zasugerował bym nakręcił filmik, by było widać włączone koguty. Ok, koguty włączone, więc strażnicy nie łamią prawa, ale egzekwują przepisy. Ale czy w związku z nonsensami parkingowymi SM będzie teraz pilnować jedynie parkowania przy basenie?


Nie wszyscy ostrzeżeni przez ratownika zdążyli przeparkować samochody.


Ten/ta kierująca będzie miała nieco droższy bilet na basen z pozdrowieniami od SM.


 Na parkingu przy Tesco nabiera kształtów myjnia samochodowa. Szczerze mówiąc wolałbym by tu powstała stacja paliw Tesco.

Spojrzenie na Osadników Wojskowych z nową północną zabudową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz