Jest takie miejsce na wschód od miasta - pomiędzy Marszowem a Żaganiem. Po niemiecku Dachsberg (zresztą żagańskie koszary "w lesie" przed wojną nazywały się Kaserne bei Dachsberg).
Nazwa jest nieprzypadkowa. Oto jedno z wejść do borsuczej nory. A czemu nie lisiej zapytacie? Ano przede wszystkim jest tu czysto (lisy to brudasy), niedaleko są "latrynki" ze starymi odchodami. Widać po liściach, że nikt ostatnio nie korzystał z korytarzyka, ale z drugiej strony widać, że jest świeżo używany. No tak, teraz zimno, więc borsuki śpią, a jak się zrobi cieplej to, się obudzą. W pobliżu tego wejścia jest kilka innych wychodni, a zatem pasuje to do schematu rozbudowanej podziemnej borsuczej kryjówki.
Zresztą, jedyny raz, gdy widziałem borsuczą rodzinę na wolności to właśnie w tej okolicy.
Przechodziła tu przez jezdnię (DK12).
Na szczycie wzgórza jakieś betonowe cokoły.
Nie mogę się nadziwić, jak wojsko przez lata rujnowało lasy pomiędzy Żarami, a Żaganiem, te wszystkie rozjeżdżone pojazdami gąsienicowymi drogi, porozwalany gruz dawnych strzelnic, rzutni granatów, marne pozostałości zniszczonych po wojnie budynków, okopy, transzeje a wszystko to na niezwykle ciekawym archeologicznie i przyrodniczo terenie... Po przeszło dekadzie spokoju, dziś znowu ćwiczy w pobliżu wojsko, niesie się po lesie odgłos karabinowych serii.
No cóż, a nie mówiłem?
Zgodnie z tym co pisałem wcześniej, banery na tablicach informacyjnych w wielu miejscach są już uszkodzone.