czwartek, 31 stycznia 2019

Na Borsuczej Górze.

Jest takie miejsce na wschód od miasta - pomiędzy Marszowem a Żaganiem. Po niemiecku Dachsberg (zresztą żagańskie koszary "w lesie" przed wojną nazywały się Kaserne bei Dachsberg).


Nazwa jest nieprzypadkowa. Oto jedno z wejść do borsuczej nory. A czemu nie lisiej zapytacie? Ano przede wszystkim jest tu czysto (lisy to brudasy), niedaleko są "latrynki" ze starymi odchodami. Widać po liściach, że nikt ostatnio nie korzystał z korytarzyka, ale z drugiej strony widać, że jest świeżo używany. No tak, teraz zimno, więc borsuki śpią, a jak się zrobi cieplej to, się obudzą. W pobliżu tego wejścia jest kilka innych wychodni, a zatem pasuje to do schematu rozbudowanej podziemnej borsuczej kryjówki.


Zresztą, jedyny raz, gdy widziałem borsuczą rodzinę na wolności to właśnie w tej okolicy.


Przechodziła tu przez jezdnię (DK12).


Na szczycie wzgórza jakieś betonowe cokoły.


Nie mogę się nadziwić, jak wojsko przez lata rujnowało lasy pomiędzy Żarami, a Żaganiem, te wszystkie rozjeżdżone pojazdami gąsienicowymi drogi, porozwalany gruz dawnych strzelnic, rzutni granatów, marne pozostałości zniszczonych po wojnie budynków, okopy, transzeje a wszystko to na niezwykle ciekawym archeologicznie i przyrodniczo terenie...  Po przeszło dekadzie spokoju, dziś znowu ćwiczy w pobliżu wojsko, niesie się po lesie odgłos karabinowych serii.


No cóż, a nie mówiłem?


Zgodnie z tym co pisałem wcześniej, banery na tablicach informacyjnych w wielu miejscach są już uszkodzone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz