środa, 21 sierpnia 2019

Jak smakuje stary Niemiec?

Może zauważyliście, że nie pisałem nic ostatnio. Po prostu, rodzinny wyjazd na wakacje, to czas poświęcony całkowicie rodzinie, więc blog musiałem odłożyć. Właśnie wróciłem i nadrabiam zaległości w lekturze lokalnych mediów. Oczywiście słuchając i czytając o wycince drzew na terenie Starego Cmentarza przy Zakopiańskiej ogarnęło mnie wq... więc muszę to z siebie wyrzucić.
Piszą, że specjaliści ocenili, że drzewa nie nadawały się do uratowania. Naprawdę? To dlaczego rzeź zaplanowano na weekend? Czemu nie poinformowano dajmy na to minimum miesiąc wcześniej o planowanej wycince??? Mówią, że z opinią fachowca się nie dyskutuje. No właśnie! Gdyby o wycince było wiadomo wcześniej, to ręczę, że znaleźli by się fachowcy, którzy udowodniliby, że te drzewa można uratować! Tak samo było przecież z Puszczą Białowieską. Co z tego że byli specjaliści, którzy naukowo zaprzeczali konieczności rąbania puszczy, skoro Szyszko miał swoich fachowców z tytułami do uzasadniana konieczności piłowania?  Mówią, że ci co wypowiadają się w sprawie wycinki nie mają do tego prawa, bo nie są fachowcami. Oto jak się dziś upupia obywatelską postawę - tylko "fachowcy" zatrudnieni przez urząd mają rację, a reszta ma nie wyrażać swych obaw, nie dyskutować, nie protestować, dlatego wycinkę robimy w wakacyjny weekend...
Nie wiem, gdzie nasza waaaadza, czy kierowniczka od zieleni spędzała wakacje, ale ja podzielę się paroma spostrzeżeniami dotyczącymi zieleni z mojego wakacyjnego objazdu po Europie Środkowej.


Znowu powtarzane są, jak mantra słowa, że "topola to najgorsze drzewo". Doprawdy? Czemu tej wiary nie wyznają bracia Węgrzy - dorodne topole rosną licznie nad Balatonem. Jak któraś się trochę nadłamie, to zostawiają pień, by pojawiły się odrosty. Drzewo będzie dalej rosło i osuszało nadbrzeże.


A no właśnie, wzdłuż lokalnych dróg rosną różne odmiany topoli i inne gatunki drzew. Czemu? Po to by zabić "niewinnego kierowcę" przekraczającego dozwoloną prędkość? Nie. One po prostu znakomicie pochłaniają nadmiar wody.


Pewnie dlatego także wzdłuż węgierskich autostrad rosną długie szpalery topoli i nikt ich się nie boi!


Widoczek z Bratysławy. Praktycznie nie ma ulicy przy której nie rosły by drzewa. Nikt podczas remontu nie robi rzezi drzew, jak zrobiono to u nas przy Gnieźnieńskiej... 


No dobra na tym zdjęciu ciekawy dla mnie był autobus polskiej marki Solaris zasilany gazem ziemnym, ale popatrzcie na to, co w tle. Niby pełno asfaltu na skrzyżowaniu, ale domy skryte za drzewami. I nikomu one nie przeszkadzają. Rosną i te stare i te nowsze...


Ot taki sobie widoczek z Pragi. Skwerek jakich pełno w tym mieście. I znowu to samo. Rosną tu różne drzewa, nie widać, by tak jak w naszym mieście robiono nagłą wycinkę iluś tam drzew na raz. Przy okazji popatrzcie się na stację roweru miejskiego. Widziałem w necie komentarze do materiału nt. wandalizmu i miejskiego roweru w naszym mieście, że żaranie nie dorośli, że Polacy tacy są, że ludzie wszystko w Żarach zniszczą i tym podobne uogólnienia... Ale jak widać i we wielkomiejskiej Pradze nieszanowanie publicznego mienia się zdarza. 


Zresztą o czym ja mówię - obrazek z Berlina, tyle że z marca. Dość powszechny. Zatem jeśli znowu ktoś będzie chciał powiedzieć, że Polacy są tacy i owacy oraz nic nie warto dla nich robić, to należy się dobrze zastanowić, czy takie uogólnianie ma sens. Dewastacje będą się zdarzać. Ważne jest by szybko reagować i myśleć, jak im przeciwdziałać, a nie potępiać w czambuł wszystkich rodaków i ideę roweru miejskiego. 


Wracając do obrazka z praskiego okna. Czy widzicie tu drzewa owocowe i borówkę amerykańską, którą żarski urząd chce posadzić przy Zakopiańskiej???


Nie? Oczywiście, że nie. Bo nikt tu nie wpadł na taki nonsensowny pomysł. Jak te borówki i drzewka owocowe zostaną nocą wykopane przez "nieznanych sprawców", albo dla wyzbierania owoców zostaną stratowane i połamane to znowu będziemy słyszeć jakimi to złymi i niewdzięcznymi są mieszkańcy Żar... Myślę, że w Pradze wiedzą, że publiczne sady po prostu nie mają racji bytu z powodu znanego socjologom i ekonomistom mechanizmu "tragedii wspólnego pastwiska"


Już wiele lat temu, żarskie Towarzystwo Upiększania Miasta wystosowało pisma do dyrekcji sieci handlowych w sprawie potrzeby sadzenia drzew na parkingach. Odzew był zerowy. Oto parking przed Tesco w Pradze. Drzewka dają przyjemny cień...


No, ale tam Tesco nie zdycha tak jak u nas. Jednak, jeśli jedyne, na co stać polskie Tesco to zrobienie wielkiej patelni parkingowej w Żarach, to nie ma się co dziwić, że jest jak jest...
Wracając do pomysłu żarskich urzędników by sadzić borówkę i drzewa owocowe, to myślę, że pomysł zdobyłby uznanie filmowego Hannibala Lectera. Dlaczego? Bo owoce będą miały smak starych Niemców, których pochowano w miejscu obecnego skweru przy Zakopiańskiej i nie dość dokładne ekshumowano w początkach lat 60. o czym świadczą obecne wykopaliska po drugiej stronie ulicy...

Przy okazji warto podpisać petycję, pod którą podpisuję się obiema rękoma. Może dzięki niej nasi urzędnicy dowiedzą się, że istnieją nie tylko dendrolodzy, czy jacyś tam specjaliści od architektury krajobrazu, ale są też ARBORYŚCI, a sama arborystyka to rozwijająca się dziedzina wiedzy praktycznej m.in. nt. ratowania i leczenia drzew.

1 komentarz: