środa, 15 kwietnia 2020

Koronaświrus.

Miasto nadal wymarłe... Ale ja... odkąd zobaczyłem 10 kwietnia Jarka w ciasnym otoczeniu młodych byczków z ŻW i ochrony, którzy mogliby być potencjalnymi bezobjawowymi nosicielami CoV-2 poczułem wielką ulgę. Czemu? Przecież prezes jest w grupie największego ryzyka z powodu COVID-19, a jednak się nie boi, on i jego otoczenie. Nie, nie są wcale głupi (co nie znaczy, że mądrze robią), więc... 


Poczułem optymizm i w celu załatwienia ważnych spraw życiowych udałem się do centrum. Zdążyłem jeszcze zobaczyć palmę wielkanocną, która "z deczka się wygła"


W kolejce do apteki. W sumie fajnie. Postałem chwilkę w słonku na świeżym powietrzu. W aptece, pani farmaceutka bez rękawiczek, bez maseczki (dopiero od jutra obowiązkowe) jest OK.


Urząd dalej zabarykadowany.


Zataśmowany skwerek, który okazał się... parkiem?!


Obok życie w szczeniaczku, których to butelek pełno w centrum. Także takich świeżo wypitych, więc jest życie na tej planecie!;-)


Królewskie detale.


W kolejce do Brico. Trochę chłodno się zrobiło, więc nieco opału do kominka się przyda. Hmmm, dobrze prawi mój znajomy, dziś jedyna różnica jest taka, że kiedyś stało się w kolejce do kasy, a dziś w kolejce do sklepu. W sumie niezły deal;-)


Oooo, na ladzie gruuuba sterta niesprzedanego lokalnego tygodnika:-(


Rośnie osiedle Lusatia.


Czas na tankowanie do kanistrów. To ostania chwila na tanie tankowanie.


Rosja dogadała się OPEC, więc ograniczono wydobycie, a zatem cena paliw musi w krótkim czasie wzrosnąć. 3,83 PLN za 1 dm3 Pb95:-) Eh, kiedy to było, że tak tanio było? Tylko co z tego, jak pojechać nie ma gdzie, a minister zdrowia już odwołuje wakacje...


Przystanek zdezynfekowany, ale miasto nadal nie zdezidiotyzowane:-( Witryna rozbita kopniakiem.


A tu? Co było?


Rozpoczęła się przebudowa dużego ronda.





Tak jak zwężona została Zielonogórska, tak i ono zostanie, zgodnie z nową modą zwężone.


Nie, nie bagatelizuję zagrożenia COVID-19, ale uważam, że ograniczenia nakładane przez władze są przesadne. Fakt, Polacy nie przejmowali się tym, że ktoś wokół kicha i prycha, nie myli dotąd zbyt często rąk, ale może to się teraz zmieni. Wirusów nie zlikwidujemy, koronawirusy są z nami co najmniej od 58 lat, musimy z nimi żyć. Czas myśleć o tym, jak dalej funkcjonować, a nie strachem paraliżować nasze życie. Ile ludzkich istnień pochłonie nie SARS-CoV-2, ale niezdiagnozowane na czas inne choroby, odwleczone zaplanowane zabiegi, depresje i załamania na skutek izolacji, utraty pracy i biedy? Nawet jeśli wzrost zakażeń zostanie zahamowany (a propos, mam serdecznie dość epatowania samą liczbą zakażonych, wobec faktu, że zdecydowana większość ludzi przechodzi to albo bezobjawowo, lub łagodnie), to wirus wróci. Co wtedy zrobimy? Znowu zamkniemy się jak teraz, wstrzymamy normalne życie, by zamienić je w wegetację w izolacji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz