Wielkanoc. Święto odradzającego się życia. W Wielki Piątek mogłem obserwować ciekawe wydarzenia. Już rano widziałem awanturę. Aha, myślę sobie, znowu jakiś młodzian chce zająć gniazdo mojemu boćkowi! Ten się zasępił i pilnuje...
Drugi odpuścił, ale nie odleciał daleko - przycupnął na słupie.
Ale zirytowany bociek postanowił pogonić intruza.
Wyglądało to na gonitwę.
Ten większy - samiec wrócił do gniazda.
A ten drugi odleciał nieco dalej.
Ale nie za daleko - pochodzić sobie po łączce.
Ale wrócił. Znowu siadł na słupie, ale bliżej gniazda.
Zaczął wystawiać kuper w stronę gniazda...
Na tę pornografię z dużej wysokości...
spoglądał...
hmmm...
myszołów?
a może jednak...
bielik?
No dobra, wróćmy do bocianów. Akcja się rozwija. Ten który przyleciał pierwszy położył się w gnieździe.
Ten nowy nie daje za wygraną.
Siada jeszcze bliżej gniazda.
Na sąsiednim drzewie, na którym jeszcze nigdy nie widziałem bociana.
Aha! A więc to tak...
A jednak to były po prostu takie zaloty.
Stary bociek musiał się przekonać do nowej partnerki.
A właściwie, to ona musiała go przekonać.
Dzióbek, dzióbek.
Coś tam w gnieździe popoprawiać...
I nie ma czasu do zmarnowania!
Będą jaja...
Pokarm się już zresztą wykluł;-)
A na niebie fantastycznie zjawisko halo.
Mimo okoliczności życzę Wam drodzy czytelnicy wiele radości na tę Wielkanoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz