Podczas wizyty w Tesco (tak wiem, nie wolno tam robić zdjęć, ale mam nadzieję, że mnie nie wydacie)...
W sobotę 30 czerwca można było zobaczyć dziwne postaci...
Liczne samochody zaparkowały wokół Bażanciarni. Nawet nie przeszkadzała wciąż nie naprawiona jezdnia (podobno z winy konserwatora zabytków - a ja mam wrażenie, że ktoś się tu na kimś odgrywa...)
Holi (dewanagari होली trl. holī, bengali হোলি ) – hinduistyczne święto radości i wiosny, obchodzone przeważnie w dniu pełni księżyca w miesiącu phalguna (luty–marzec). To święto obchodzi się przede wszystkim w Indiach, Nepalu i innych regionach świata, głównie wśród Hindusów lub osób pochodzenia indyjskiego. Festiwal ten rozprzestrzenił się w ostatnich latach w częściach Europy i Ameryki Północnej jako święto miłości i kolorów wiosny.
Tako rzecze Wikipedia.
A zatem także do nas zawitał ten zwyczaj.
Oto Festiwal Baniek i Kolorów.
Te festiwal to raczej na powitanie lata, a nie wiosny.
Baniek to było tyle co kot napłakał.
Za to były tłumnie oblegane dmuchańce i trampoliny.
Selfik najważniejszy!
Po zabawie ze smartfonów w eter poszły gigabajty słitfoci.
Kolorami bawili się i młodsi i starsi.
Byli tacy, którym udawało się zachować czystość ciała i ubioru.
Ale generalnie trudno było.
Mimo dość słabego nagłośnienia imprezy przybyło sporo osób.
Wszystko pewnie dzięki tym smrtfonowym fotkom.
Ta prywatna impreza pokazała, że nastolatkom przydałyby się w czasie wakacji jakieś mało ambitne atrakcje.
Bo nastolatki bawiły się wybornie.
Mimo, że woreczek z farbą kosztował aż 15 zł!
Rozbój w biały dzień, ale swoje i tak trzeba było odstać.
Mimo sporej ilości śmieci...
Nazajutrz było tu naprawdę czysto.
Dużo czyściej niż na co dzień.
I dużo bardziej niż po miejskich imprezach, czy wizytach pewnego cyrku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz